



Aktualnie online
· Gości online: 3
· Użytkowników online: 0
· Łącznie użytkowników: 152
· Najnowszy użytkownik: Piotras
· Użytkowników online: 0
· Łącznie użytkowników: 152
· Najnowszy użytkownik: Piotras
Logowanie
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.
nieswinkaOffline
21-08-2024 00:55
Pewnie że nie. Ja jestem wściekła po prostu. Ludzie od roku co miesiąc zrzucają się by pomóc jednej z nas, a my nic nie wiemy że taka pomoc jest potrzebna. Niepojęte to jest dla mnie.
RychoOffline
21-08-2024 00:52
W innej beczce cierpi się inaczej?
nieswinkaOffline
21-08-2024 00:28
Rycho to grupa znajomych z innej beczki tzn "na Rybkę" czy jakoś tak.
RychoOffline
20-08-2024 22:36
Halooooo. Właśnie się dowiedzieliśmy o stanie zdrowia Andzi. Jesteśmy zdruzgotani i jednocześnie zawiedzeni Właśnie przewertowaliśmy grupę, na FB którą utworzyła Ciotka. To jakaś tajna grupa?
zaciszankaOfflineAdmin
20-08-2024 22:13
Jeszcze działa ..strona
545 spamowych kont do wyczyszczenia 


LeoOffline
09-09-2022 16:43
Lysy ma rację. Forum umarło, tylko nie ma kto go pochować i padlinka zaczyna już brzydko pachnieć 

LysyOffline
04-09-2022 08:18
Cześć Lotnik. Forum umarło.




lotnikOffline
31-08-2022 10:52
Halo halo żyje tu KTO




LeoOffline
30-07-2021 16:52
To wspaniale, że się udało. Gratuluję organizatorom 

TeodozjaOfflineAdmin
29-07-2021 09:58
Spotkanie się odbyło i było super 

LeoOffline
28-07-2021 17:47
Rozumiem, że spotkanie się nie odbyło, bo już kilka dni po imprezie, a na oficjalnej stronie MiDu, cisza. Grobowa cisza



drakaOffline
23-07-2021 15:34
Lotnik, Ty się pakuj i przyjeżdżaj 

lotnikOffline
23-07-2021 12:55
Witam Wszystkich serdecznie dawno mnie tutaj nie był






drakaOffline
23-07-2021 09:27
Czekamy, czekamy!
zaciszankaOfflineAdmin
23-07-2021 08:37
Już za chwileczkę, juz za momencik, piątek z MiD zacznie się kręcić 

drakaOffline
16-07-2021 10:28
Jakby co to w wątku imprezowym przybyło informacji
drakaOffline
13-07-2021 08:18
Myśmy już w tym roku testowali namiot - jest o.k., jakby ktoś potrzebował. Ale tak naprawdę to wolnej podłogi u nas dostatek, tylko może w mało zacisznych kątach
AndziaOffline
11-07-2021 14:02
W gotowości, odliczamy dni do spotkania 

zaciszankaOfflineAdmin
08-07-2021 22:21
Pamiętam i odliczam dni!
namiot gotowy 


TeodozjaOfflineAdmin
08-07-2021 12:25
Ja nie zapomniałam i też nie mogę się doczekać 

Zobacz temat
Strona 1 z 2: 12
|
Esti w Rumunii
|
|
Estrella |
Dodany dnia 30-07-2015 15:57
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
Są takie dni w roku kiedy pakuję majdan na mojego gixa i ruszam przed siebie… Suzuki GSX-R 750 może i jest mało turystycznym motocyklem ale swoje już przeżył a ja razem z nim. Był na Krymie, był w Chorwacji, tym razem za cel obrał sobie Rumunię. Na zwiedzanie nie było czasu… więc będę musiała jeszcze kiedyś tam wrócić. Jako że życie pisze najlepsze scenariusze nasza ekipa składająca się z 10 osób na 9 sprzętach ( 2 x litrowy Fazer, Kawa R6, Fazer 600, Zygzak, moja czarnula i 2 kible - burgman 650 oraz Kymco 300) ustaliła: godzinę wyjazdu na 13:00, jako miejsce zbiórki parking pod makszitem w Jankach oraz kierunek -Vama Veche przez Transalipine powrót do Wawy przez Transfogarską Czas na realizację 7 dni. Reszta sama się dopisała... Zaczęło się…. w niedzielne popołudnie 19 lipca 2015r, od naciągania łańcucha w moim gixie. Od godzinnego opóźnienia bo legionowska świta jak zawsze się spóźniła, od tankowania, od burzy pod Kielcami, od szukania sklepu otwartego w niedzielny wieczór… Do Jurgowa dotarliśmy po zmroku i znajdź tu miejscówkę by rozbić 8 namiotów- na dziko, bezkosztowo… udało się – były pierwsze zupki chińskie, siedzenie w przeciwdeszczówkach bo lało, pierwszy wspólny litr i pierwsze piwa... a później sen. Poniedziałkowy poranek z widokiem na Tatry. Śniadanie przed namiotem, pakowanie maneli, stacja benzynowa, pierwsza parkingówka Kawy, smarowanie łańcuchów i w drogę – kolejny nocleg w Rumunii. Słowację i Węgry pokonujemy sprawnie z postojami na tankowanie i uzupełnienie płynów. Niby nic ale każda stacja to godzina w plecy, przy tylu maszynach i osobach nie da się szybciej… Rumunia nas zaskakuje... ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
|
Lysy |
Dodany dnia 30-07-2015 18:33
|
![]() Użytkownik Postów: 458 Data rejestracji: 15.10.13 |
Esti - nie opierdzielaj się i dawaj dalej!!! ![]() |
|
|
Hania |
Dodany dnia 31-07-2015 00:19
|
![]() Użytkownik Postów: 577 Data rejestracji: 23.03.13 |
tak tak chcemy więcej!!!
Most girls like diamonds and pearls, but all I'd like is a motorbike
![]() |
|
|
Carry |
Dodany dnia 31-07-2015 07:05
|
![]() Użytkownik Postów: 327 Data rejestracji: 15.02.12 |
pisz Kobieto ![]() Życie nie powinno być podróżą do grobu. Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć z kieliszkiem Chardonnay w jednej ręce, tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy dupy, krzycząc... " ALE TO BYŁA JAZDA..."
|
|
|
Estrella |
Dodany dnia 31-07-2015 10:06
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
Rumunia nas zaskakuje... a właściwie droga E79. W planie mamy dojechać jak najbliżej Transalpiny (jak najbliżej Sebes) ale czy to w ogóle realne gdy trzeba przejechać przez 140km plac budowy?! Na 181km odcinku drogi między Oradera a Soimus może 40 km (głównie w miasteczkach) nie jest aktualnie w remoncie. Cała reszta to liczne wahadła, wymiana nawierzchni, żwir, piach, nieoznaczone rozkopy na 2-3 m w dół... droga prowadzi przez góry co nie ułatwia jazdy. Przypomina mi się dziurawy odcinek drogi na Ukrainie - gdzie klęliśmy pod nosem marząc już o najgorszych polskich drogach... cóż tamta droga to była autostrada. Stojąc w ponad 30 stopniowym upale na jednym z wahadeł mówimy wspólnie "dość" co ma być to będzie... i jedziemy na czerwonym. Bywa różnie. Raz nam się udaje, raz na nas trąbią, gównie tiry bo nie ma jak się wspólnie zmieścić. Kawa zalicza kolejną glebę wyjeżdżając z jednej z przymusowych mijanek. Jest ciekawie. A dzień dopiero się zaczyna ![]() Na jednym z ładniejszych odcinków drogi, przyspieszamy... niestety nie na długo, kolega jadący z żoną Fazerem 600 nie ogarnia zakrętu (główna droga prowadzi zacieśniającym się łukiem w lewo a na wprost jest droga którą my nie jedziemy - taka zmyłka dla rozkojarzonych), próbując się złożyć wjeżdża tylną oponą w piach, ratując się przed drzewem i zniszczeniem drewnianego płotu kładzie motocykl na trawiastym szerokim poboczu... Drugi dzień - trzecia gleba. Statystyki rosną. Na szczęście nic nikomu się nie dzieje, straty - połamana czacha, urażona męska duma - jedziemy dalej. Znów wahadła, znów przeciskanie się... Mamy dość. Jest po 20. Zatrzymujemy się w przydrożnym sklepiku w Lazuri by zakupić pieczywo, piwo, wodę itp. Postanawiamy znaleźć jakieś miejsce na nocleg. Fazer 600 czuje się zmęczony więc postanawia oprzeć się o latarnie... kolejne straty: połamana szyba i wgnieciony bak. To nie był dobry dzień. Ruszamy jakieś 1500m dalej znajdujemy zjazd nad rzekę, sprawdzamy możliwości rozbicia - brak, po drugiej stronie drogi jest polana, stary zarośnięty sad, drewno, miejsce na ognisko - wieżdzamy. W oddali widzimy starszego pana z krową, Chłopaki zagadują możemy się rozbić, możemy rozpalić ognisko... parkujemy maszyny, otwieramy zimne piwo, prawie po ciemku rozbijamy namioty, humory nam dopisują. Nocleg między krowimi plackami nie jest zły ![]() Edytowane przez Estrella dnia 31-07-2015 10:11 ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
|
Alutka |
Dodany dnia 31-07-2015 10:36
|
![]() Główny administrator Postów: 1422 Data rejestracji: 13.02.12 |
Esti, Ty może nie dozuj nam dzień na dzień ![]() |
|
|
Estrella |
Dodany dnia 31-07-2015 15:47
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
Wtorkowy poranek wita nas mgłą i rosą. Śniadanie, poranna toaleta i o 9 rano ruszamy w dalszą drogę zmagając się z utrudnieniami na E79. Kawa znowu zalicza parkingówkę. Docieramy do Sebes, ładna mieścina... zwalniamy, jest jakoś ciepło (powyżej 40 stopni), sennie, rozglądam się zwiedzając ile się da z siodła motocykla. Patrzę przed siebie- fuck! Jakieś auto dało po heblach, chłopaki hamują, ja wciskam klamkę chyba zbyt gwałtownie w ułamku sekundy przelatuję przez kierownice, bliskie spotkanie z asfaltem, czyję jak mną poniewiera aż ląduję pod krzaczkiem na trawniku. Pierwsza myśl "oni mnie zabiją" Otwieram oczy nic mnie nie boli. Siadam. Wszyscy nade mną już stoją. Widzę jak kumpel wyącza zapłon w gixie leżącym 50m dalej. Jakaś rumunka biegnie wybierając numer pogotowia. Odwodzimy ją od tego mówiąc że wszystko ok. Dopiero jak zdejmuję kask i mówię że wszystko w porzadku oddala się do auta. Siedzę tak. Chłopaki się na mnie patrzą dopytując czy wszystko ok, pomagają mi wstać. Idziemy do moto. Podnosimy. Sprawdzamy uszkodzenia. Fazer 600 jest w dużo gorszym stanie. Kumpel wsiada by się przejechać. Odpala za pierwszym razem. Wraca po chwili. Możemy jechać dalej. Pierwsza rada na przyszłość: wywalać się w cieniu -5 min na tej patelni i człowiek czuje się jak w saunie. Zatrzymujemy się przed wjazdem na Transalpinę. Chłopaki mówią że to nieprawdopodobne że gix jest cały, crashpad, sakwy i tanbag przyjęły całą siłę uderzenia. Lekko przytarta szybka, plastik z przodu i ciężarek kierownicy to w sumie nic przy ewolucji jaką wykonał - efektowne salto z lądowaniem na asfalcie. Ktoś zaczął się śmiać, że gdybym miała ABS nie przeleciałabym przez kierownicę. Tak tylko gdybym miała ABS to penie wjechałabym im w dupę... nie wiadomo co lepsze ![]() Droga 67C tu każdy jedzie jak chce. Spotykamy się w knajpie na górze. Po drodze jakieś foty. Podobno nowy asfalt okazuje się odcinkami szutrem, dziurami i robotami drogowymi. Mam wątpliwości czy w Rumunii są jakieś nieremontowane drogi ![]() W międzyczasie kolega gubi plecak, z dokumentami, z pieniędzmi, ze wszystkim. Jedzie go szukać. My czekając na niego poznajemy parę z Polski. Spędzamy trochę czasu razem w knajpie. Kumpel wraca bez plecaka (dobrze że dowód osobisty miał ze sobą – przynajmniej do kraju wróci). Siedzimy jeszcze trochę, nabijamy się z sytuacji - bo co nam pozostaje, po czym każdy jedzie w swoją stronę. Druga część Transalpiny faktycznie pokryta jest nowym asfaltem ![]() Poranek monotematyczny. 9:00 odjazd. Kierunek Vama Veche. Do autostrady jedziemy razem. Później dzielimy się na grupy-jedni jadą szybciej, inni wolniej aż za obwodnicę Bukaresztu. Wjazdu do Bukaresztu nie ominęliśmy... każda z grup się pomyliła (oznakowania fatalne) my zgodnie z przepisami zawróciliśmy ale przejechaliśmy kolejny zjazd i już mniej zgodnie z przepisami jechaliśmy pod prąd- cóż poadzić ![]() Obwodnica to nic innego jak droga jednopasmowa bez pobocza okrążająca miasto, krzyżująca się z drogami wylotowymi z miasta , a na krzyżówkach tych nie ma świateł, a na krzyżówkach tych pierszeństwo mają ci co wjeżdżają i wyjeżdżają z miasta, jednym słowem panuje tam prawo silniejszego czyt.prawo TIRa... jeden wielki burdel na kólkach. Na szczęście kierowcy tirów są mega przychylnie do nas nastawieni - machają gdy możemy wyprzedzać. Przejechanie 30km obwodnicy zajęło nam godzinę. Później już piękna autostrada aż do samej Konstancji, i kilkanaście kilometrów wzdłuż wybrzeża do Vama Veche ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
|
Estrella |
Dodany dnia 31-07-2015 15:48
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
Zdjęcia będą ... na razie musicie sobie wizualizować ![]() ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
|
Alutka |
Dodany dnia 03-08-2015 09:09
|
![]() Główny administrator Postów: 1422 Data rejestracji: 13.02.12 |
Esti, Ty może lepiej te swoje salta na rurze wywijaj... dobrze, że nic Ci się nie stało.
|
|
|
zaciszanka |
Dodany dnia 04-08-2015 10:41
|
![]() Główny administrator Postów: 1503 Data rejestracji: 13.02.12 |
Esti - co to za przerwa w relacji ?? ![]() |
|
|
Estrella |
Dodany dnia 04-08-2015 11:47
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
Vama Veche taka mała mieścina, coś w rodzaju naszych Dębek, 2 km od granicy z Bułgarią. Z tą jedną różnicą, że czuć tu wszechobecną wolność. Ludzie siedzący na krawężnikach palący skręty, zaplatający sobie warkoczyki, naturyści na plaży, namioty, liczne bary, sklepiki... zatrzymujemy motocykle w upale na plaży, plan był by rozbić namioty i spędzić upojny wieczór. Jest godzina 16-ta, plaża świeci pustkami. Plany są po to by je zmieniać więc postanawiamy, że raz się żyje, nie ma co oszczędzać - szukamy noclegu! Priorytety: miejsce parkingowe na motocykle, by nie trzeba było ściągać sakw i bliskość plaży. 2 osoby jadą szukać czegoś, a reszta zdejmuje motocyklowe ciuch, kupuje zimne browary i czeka pod parasolami ![]() Zakwaterowanie: Hotel Jakuzzi, dwuosobowe pokoje z łazienkami i klimatyzacją, na parterze, wejście do każdego prowadzi prosto z ogrodu przez mały tarasik. Motocykle parkujemy na posesji. Szybki prysznic, zimne piwko i kierunek plaża... trzeba wykąpać się w Morzu Czarnym ![]() Miejscowe menu wyłącznie w języku rumuńskim... i weź tu coś zjedź. Dogadanie się po angielsku jest praktycznie niemożliwe. Z pomocą przychodzi pewna młoda para siedząca przy stoliku obok. Polecone ryby smakują wyśmienicie. Imprezujemy do białego rana. Wracamy w podgrupach - sama nie wiem o której idę spać... 6 rano? Chwilę po? a imprezy wciąż trwają... 10 rano tego samego dnia co kładłam się spać. Ktoś wchodzi do pokoju i mówi że pora wstawać... nie wierzę! Serio? To słabe! Ale zwlekam zad z wyra i idę z nimi na pizze... i piwo ![]() O 14 pakujemy graty i wyruszamy w drogę powrotną. Ustalamy że trzeba dojechać jak najbliżej trasy Transfogarskiej. Okazuje się to trudne. Dzielimy się na podgrupy na autostradzie ustalając miejsce zbiórki - pierwsza stacja za obwodnicą Bukaresztu. Grupa "środkowa" w której jadę dociera tam pierwsza. Czekamy na resztę przeszło godzinę. Okazuje się że Kymco 300 ma problemy techniczne, a w Kawie kończy się niespodziewanie paliwo. Smsowo ustalamy, że spotykamy się na końcu autostrady A1. Jest godzina 19. Jedziemy dalej podziwiając najpiękniejszy zachód słońca jaki kiedykolwiek widziałam (wciąż żałuję że się nie zatrzymałam by to uwiecznić). Po kolei docieramy do punktu spotkania. Chłopaki przyjeżdżają z sfochowaną właścicielką Kawy (i już wiadomo czemu na te wyjazdy nie bierze się ba ![]() ![]() A tak na serio, na stacji benzynowej pod Bukaresztem spotkali Andrei'a motocyklistę z Norwegii który samotnie podróżuje wzdłuż wybrzeża Europy. Spędzi z nami noc i jutro pojedzie na Transfogarską. Robimy zakupy i szukamy noclegu w Pitesti, nad rzeką... która jest na mapie, ale jakoś nawigacja nas oszukuje, jeździmy po polach, po ciemku i nie możemy trafić. Zatrzymujemy się na końcu osiedlowej drogi (Str. Dr. George Ulieru), jakiś miejscowy wychodzi sprawdzić czemu pies szczeka, zagaduje, nic nie rozumiemy... Na szczęście jest z nami kolega który zna Rumuński. Do rzeki dojazdu nie ma! Ale 15m dalej jest boisko (coś jak nasze Orliki) z małym budyneczkiem który właśnie został wyremontowany, możemy tam spać. Warunki zajebiste. Wyciągamy karimaty i śpiwory. Na przewodach wiszących z sufitu montujemy latarki.. i staje się jasność niczym w domu ![]() ![]() Andrei urodził się w Armenii, w wieku 16 lat opuścił dom rodzinny i wyjechał do Rumunii gdzie znalazł pracę i poszedł do szkoły. Od 6 lat mieszka na dalekiej północy Norwegii, przez pól roku pracuje oprowadzając ludzi po okolicy, pokazując im zorze polarną… najdłuższa jego trasa motocyklowa miała 700km i któregoś dnia podjął decyzję że chce objechać Europę, kupił BMW K1300R i wyruszył w podróż życia, mając do pokonania ponad 21tys km. Wieczór z nim upływa szybko i przyjemnie, idziemy spać bo o 9-ej trzeba ruszać w dalszą drogę. Edytowane przez Estrella dnia 04-08-2015 11:55 ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
|
Carry |
Dodany dnia 04-08-2015 12:21
|
![]() Użytkownik Postów: 327 Data rejestracji: 15.02.12 |
ech Esti czytam i zazdroszczę tego luzu w doborze miejsca. My niestety byliśmy zmuszeni korzystać z pokoi i hotelików ze względu na wymagania "plecaka" trzeciego motocykla
Życie nie powinno być podróżą do grobu. Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć z kieliszkiem Chardonnay w jednej ręce, tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy dupy, krzycząc... " ALE TO BYŁA JAZDA..."
|
|
|
Estrella |
Dodany dnia 05-08-2015 15:56
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
7 rano budzi mnie słońce na twarzy. Wstaję. Owsianka. Kawa. Mycie zębów. Ruszamy dalej. Tankowanie. Łańsuchowanie smaruchów. Droga 7C. Słynna Transfagarasan. Widoki zapierają dech w piersiach. Nie wiadomo czy patrzyć na nie czy na zakręty które płynnie przechodzą z prawego w lewy i z lewego w prawy. Mogłabym tak jeździć w kółko. Krótki postój na górze. Kilka wspólnych zdjęć. I zjeżdżamy na dół. Kierunek Sybin. I jak najdalej aż pod granicę. Trochę kilometrów do domu mamy, a czasu coraz mniej. Głodni zatrzymujemy się na pizzy. Kawa chyba znów się zmęczyła- trzeba ją podnosić. Po zjedzeniu, jeszcze szybkie tankowanie i lecimy dalej. Autostrada A1. Znów tworzą się podgrupy. Jedziemy trochę szybciej by spać się nie chciało. Zjeżdżamy za Sebes na 1-kę, chwilę jedziemy i napotykamy gigantyczny korek. Na szczęście da się jechać środkiem. Przejeżdżamy przez most w Alba Iulia, patrzymy w lewo na kąpiących się w rzece ludzi i chyba każdy z nas pomyślał o tym samym... kierunek w lewo i zjazd nad rzekę. Tym razem Stefan zachowuje się jak baba i oddaje kluczyki a sam idzie na dół z buta. Chwila namysłu czy grupa jadąca za nami nas wypatrzy, dzwonimy i wysyłamy smsa. Zanim zdążyliśmy się rozebrać reszta już zjeżdżała z mostu w naszym kierunku. Powinniśmy szybko się wykąpać i ruszać w dalszą drogę ale jest godzina chwilę przed 17-tą. W cieniu z 38 stopni. Zanim się wykąpiemy, wyschniemy, ubierzemy... chyba nie warto. Obok stają duże namioty, jakieś ławki, jest policja. Sprawdzamy czy sprzedają zimne piwo. Nic z tego. Zagadujemy z miejscowym czy możemy się rozbić. Okazuje się że następnego dnia ma być jakaś impreza ale nie ma problemu kawałek dalej jest miejsce na ognisko, trawa możemy się rozbijać. Idziemy po piwa do sklepu. Kąpiemy się. Nadciąga burza, wiatr porywa namioty. Na szczęście te rozstawione na imprezę a nie nasze. Burza przechodzi bokiem. Rozpalamy ognisko, podziwiamy zachód słońca, siedzimy do 1. 24 lipca 2015r. Sobotni poranek. Do granicy z Węgrami mamy ok. 250km. Do Polski przeszło 500 km. Zapowiada się kolejny upalny dzień. 8:45 kumpel wyjeżdża moim gixem na górę, ja idę po schodach wzdłuż mostu, nie wiem o czym myślę ale cuci mnie z zamyślenia potworny ból głowy. Przydźwoniłam z całym impetem w znak. Blondynizm to nie kolor włosów. Ruszamy. Postój 2km dalej. Zakup oleju do Kawy. Lubi sobie wypić. Jakieś 0,5l na 200km Patrzę na mojego buta. Za chwilę zostanę bez podeszwy. Srebrna taśma jak zwykle ratuje sytuację. Jedziemy dalej. W Turdzie przymusowy postój, stoimy czekamy, kumpel jadący z żoną gdzieś się zgubił... dzwonimy ale nie odbiera. Wreszcie okazuje się że zjechał na autostradę A3. Postanawiamy cofnąć się i pojechać za nim. Kolejny postój stacja benzynowa w Gilian. Kawa wychlała do ostatniej kropli tym razem paliwo. Została na zjeździe z autostrady. W tym tempie to my do Polski dziś nie dojedziemy ;) ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
|
Lysy |
Dodany dnia 05-08-2015 18:43
|
![]() Użytkownik Postów: 458 Data rejestracji: 15.10.13 |
Esti - budujesz i dawkujesz napięcie jak Hitchcock! ![]() Mam pytanie - ta Kawa to musi tak często glebić? Może warto najpierw stopkę rozłożyć... ![]() Kiedy zamordowaliście właścicielkę tego wynalazku? |
|
|
Estrella |
Dodany dnia 06-08-2015 15:54
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
Nasilające się z każdym dniem komentarze dotyczące Kawy i jej właścicielki niech pozostaną na terenie Rumunii. Postanawiamy jechać dalej. Dogonimy się na trasie. Przejeżdżamy przez kolejne miasteczka zmierzając w kierunku Oradea i dalej do przejścia granicznego w Bors. Nagle oczom moim ukazują się domy jak z baśni 1001 nocy. Całe miasteczko lśni od bogato zdobionych dachów licznych wieżyczek, kolorowych elewacji, rzeźbionych gzymsów - zwalniam ale nie zatrzymuję się. Zapamiętuję tylko nazwę Huedin by kiedyś tam wrócić. Kolejny postój pod sklepem w Beius by wydać ostatnie leje. Kupujemy jakieś lody, picie, batoniki, zupki, chleb. Upał taki że nie da się wytrzymać. Chcemy ruszać gdy dogania nas Kawa i dwa Fazery. Chcemy jechać, ale koleżanka musi zapalić i zjeść loda... cóż zostaje z kumplem reszta leci dalej. Przejście graniczne w Bors. Tankujemy. Czekamy na resztę. Minuta po minucie. Robi się godzina a ich nie ma. Głupio komentujemy, ja najgłośniej. Jeden z kumpli nie wytrzymuje, usłyszałam że zachowuje się jak przekupka na bazarze... że nie można tak obgadywać ludzi... cóż miał ciężki dzień, nie dość że zgubił kilka dni wcześniej plecak z całym dobytkiem to jeszcze dziś zatrzasną kluczyki od kufra w jego środku i nie mógł nic z niego wyjąć. Postanawiamy jechać dalej. Węgry. Zwalniamy do przepisowej prędkości. Dużo patroli policyjnych z fotoradarami. Tu nam migają kierowcy, ale raczej policja nie będzie tak przychylna jak w Rumunii gdzie też nam migała długimi że dalej kolejny patrol stoi ![]() Jakie jest regionalne węgierskie danie? Zestaw w McDonaldsie ![]() ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
|
Carry |
Dodany dnia 07-08-2015 08:22
|
![]() Użytkownik Postów: 327 Data rejestracji: 15.02.12 |
Niestety przy dużej grupie zawsze są jakieś problemy. Zaczynając od częstotliwości postojów, tempo jazdy jak i ogólnie stosunków międzyludzkich. Ja najbardziej lubię podróżować w max 4 motocykle. A ta Kawa to czemu taka wywrotne. Właścicielka dopiero się uczy czy przecenia swoje możliwości? Życie nie powinno być podróżą do grobu. Człowiek do kresu życia powinien się dotoczyć z kieliszkiem Chardonnay w jednej ręce, tabliczką czekolady w drugiej, narąbany w trzy dupy, krzycząc... " ALE TO BYŁA JAZDA..."
|
|
|
termit |
Dodany dnia 07-08-2015 11:25
|
![]() Użytkownik Postów: 826 Data rejestracji: 13.02.12 |
Czekając w urzędzie przeczytałam Twoją relację. Super ![]() |
|
|
edzia |
Dodany dnia 09-08-2015 13:16
|
![]() Użytkownik Postów: 54 Data rejestracji: 19.08.13 |
super |
|
|
Estrella |
Dodany dnia 10-08-2015 11:59
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
Przejście graniczne w Tornyosnémeti i kolejne wybryki właścicielki Kawy. Jest coraz później, wszyscy są zmęczeni, upał nie pomaga. Kumpel skręca nie tam gdzie trzeba, kilka osób za nim, między innymi właścicielka Kawy. Muszą zawrócić. Reszta jedzie dalej, zatrzymujemy się na parkingu po słowackiej stronie i czekamy. Czekamy, czekamy... Wysyłam chłopaków by sprawdzili co się stało. Nie zdążyli przejść 100 m jak widzimy że reszta jedzie. Zatrzymują się, koleżanka zdejmuje kask, ryczy. Kumpel mówi, że prawie się wywaliła. Zdecydowanie nie ogarnia motocykla, jest dla niej za wysoki i za ciężki. W czasie jazdy daje sobie radę ale na postojach jest problem. Uspakajamy ją, mówimy że nic się nie stało, że to zmęczenie. Rzuca rękawiczkami, odchodzi i beczy jak dziecko. "Rysiek" nie wytrzymuje! Opierdala ją zdrowo. Pomaga. Wsiadamy i jedziemy dalej. Słowacja. Godzina 18:50. Dopada nas burza. Wieje i pada tak, że z ledwością dojeżdżamy pod wiadukt. Nie zjeżdżam na błotniste pobocze by się nie wywalić, Kawa robi to samo na przeciwnym pasie; lekko blokujemy ruch bo TIRy nie mają jak się ominąć... cóż taka sytuacja Stoimy i czekamy, aż przestanie wiać. Do Polski jeszcze daleko. Wysyłamy smsy do kumpla jadącego Kymco, podobno czym bliżej polskiej granicy tym pogoda bardziej sprzyjająca jeździe. Trochę się uspokaja, nie zakładamy przeciwdeszczówek, jedziemy dalej. 60 km od granicy tablica informacyjna - droga na Rzeszów zamknięta! No to pięknie... słońce zaszło, jest szaro-buro co oznacza że za chwilę będę widzieć tyle co nic i będę musiała jechać na czuja, na czerwone światełko przede mną, a nas czeka objazd przez wąskie dróżki do innego przejścia granicznego. Tyle dobrego, że nie pada. Szybki kontakt z kumplem przed nami. Jak miło w Zdyni jakieś 5km od granicy jest możliwość noclegu w ośrodku za 25 zł/os, jest również możliwość zjedzenia i zrobienia zakupów. Patrzymy na mapę gdzie jest Zdynia. Jakieś 70km do granicy. Nie ma co zwlekać. Ruszamy. 10 km dalej w miejscowości Sarissky Stiavnik z drogi 73 skręcamy w boczną i kierujemy się do drogi 77 później w lewo na Zborów, w Zborowie za mostkiem w prawo i prosto do granicy. Normalnie nie cała godzina i bylibyśmy "w domu" ale przecież nie może być tak różowo... ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
|
Estrella |
Dodany dnia 11-08-2015 09:38
|
![]() Użytkownik Postów: 820 Data rejestracji: 23.04.12 |
Jedziemy wolno. Ja jako trzecia z otwartą szybą bo wtedy lepiej widzę. Wpadające owady skutecznie utrudniają mi jazdę. Po lewej przepiękny spektakl świetlny - piorun za piorunem oświetla na czerwono zadrzewione szczyty. Po prawej błyska się na biało co jakiś czas rozświetlając nam drogę. Jedziemy sobie między dwoma burzami... super! Do chwili kiedy droga nie skręca w jedną z nich, do momentu kiedy nie zaczyna lać, do momentu kiedy dwie burze nie schodzą się centralnie nad naszymi głowami. Zwalniamy jeszcze bardziej, nie ma gdzie się zatrzymać, nie ma zabudowań, jest pole albo las i kręta nieoświetlona droga. Może to nie są rumuńskie zakręty, ale w takich okolicznościach sprawiają podobną trudność. Każdy jedzie z uniesioną szybą w kasku, koncentrując się na czerwonym punkcie przed sobą, zachowując maksimum ostrożności. W pewnej chwili piorun wali tak blisko że aż podskakuję na siedzeniu motocykla. Mam dość, chciałabym już zejść z motocykla i wyłączyć silnik, ale trzeba jechać dalej. W myślach upominam siebie, że nie ma gdzie się zatrzymać, że trzeba jechać dalej, że muszę mieć jaja bo przecież jestem Stefanem... wszyscy jedziemy na tym samym wózku. Tablice informacyjne odliczają kolejne kilometry do granicy 10 -9 -8... 4 km. Najdłuższe 4 km w moim życiu. Jest mi mokro i zimno. Pioruny walą jak oszalałe. Jedziemy a raczej toczymy się z 30-40km/h na godzinę. Chwilami gdy robi się jasno i widać że droga jest prosta przyśpieszamy do 50-60km/h. Suniemy po wodzie. Granica. Zatrzymujemy się. Oglądam się za siebie... jeden motocykl jest (pilnowałam w lusterku czy jest za mną światło) reszty nie widać. Stoimy i czekamy. Jadą. Polska. Jeszcze chwila i będzie po wszystkim. Docieramy do Zdyni. Przestało się błyskać. Po prawej ciemno, po lewej ciemno. Zatrzymujemy się na środku drogi. Zsiadamy z motocykli, kumpel usiłuje zadzwonić by dowiedzieć się gdzie jest ośrodek w którym mamy nocleg. Telefon mu zamókł, nie może wybrać numeru, puszczają mu nerwy. Gdy próbuję go uspokoić słyszę niecenzuralne słowo w którym każe mi się oddalić od siebie. Kilometr dalej wjeżdżamy na posesje. Parkujemy motocykle. Wyciągamy z sakw tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Idziemy do pokoi. Bierzemy szybkie gorące prysznice. Pani Zosia otwiera nam sklepik. Kupujemy piwa. Pod wiatą jest miejsce na ognisko. Siadamy, rozpalamy ogień, wyciągamy ostatnie zupki chińskie. Nikt z nas nie myśli o normalnym posiłku w ośrodkowej stołówce (niby jest po 21 ale dostaliśmy propozycję zjedzenia czegoś "normalnego" ![]() Edytowane przez Estrella dnia 11-08-2015 10:02 ![]() "Sukces to suma wielkiego wysiłku powtarzanego z dnia na dzień" Robert Collier Work hard in silence let success make the noise |
|
Strona 1 z 2: 12
Przejdź do forum: |

